Po powrocie z urlopu dopadła nas codzienność i natłok zaległości powstałych z naszej nieobecności. Powrót do takiej codzienności nie był łatwy. Przez dwa tygodnie nie musieliśmy gotować, robić zakupów, sprzątać, prać, martwić się pracą itp. Tak, człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego.
Wróciliśmy z Łeby w czwartek, ale do niedzieli zostaliśmy u rodziców, bo moja Mama obchodziła urodziny.
Wraz z początkiem tygodnia wzięliśmy się ostro do pracy. Na początek trzeba było rozpakować walizki i zrobić pranie ×5.
To był bardzo pracowity tydzień. Praca w szpitalu, stęsknione klientki, które już pierwszego dnia przyjazdu dzwoniły i umawiały się na nowe pazurki. Zajęcia w szkole (to już ostatni semestr, w styczniu egzaminy) i oczywiście miliony spraw do załatwienia.
Na szczęście udało się wszystko ogarnąć.
Udało mi się nawet wprowadzić do mieszkania kilka akcentów jesiennych, które będą umilać nam ten cudowny czas.
Komentarze
Prześlij komentarz